Wreszcie mogliśmy poczuć się jak Zoltan Chivay i reszta jego krasnoludzkiej kompanii, którą wielbiciele prozy Andrzeja Sapkowskiego poznali bliżej w tomie “Chrzest ognia”. Ci to właśnie bohaterowie z pasją oddawali się grze w gwinta, którą i my postanowiliśmy uprzyjemnić sobie kolejne spotkanie Młodzieżowego Klubu Fantastyki 25 września br.
Choć tak naprawdę Andrzej Sapkowski nie opisał dokładnie zasad gry w gwinta, a nawet gdyby to zrobił - pewnie i tak trudno by nam je było zrozumieć (w końcu to gra krasnoludów), gra powstała na fali popularności gier komputerowych z uniwersum Wiedźmina. Dzięki Kindze, która zechciała podzielić się swoimi taliami kart i która razem z Karolem objaśniła nam zasady gry, każdy mógł na chwilę przenieść się w świat Wiedźmina i rozegrać swoje pojedynki.
Każda talia zawiera dwa komplety kart, które grają przeciw sobie, wykorzystując swoje naturalne zdolności i predyspozycje. Możemy więc grać jako Scoia’Tael, Nilfgaard, Potwory, Królestwa Północy (te karty mieliśmy do dyspozycji) oraz Skellige i Syndykat. Możemy wykorzystywać medyków, szpiegów a nawet zjawiska pogodowe, by zdobyć więcej punktów niż nasz przeciwnik i wygrać dwa z trzech rozdań. Potrzebne jest do tego myślenie strategiczne i planowanie, czyli umiejętności, które każdy fan Wiedźmina wysoko sobie ceni. A nawet jeśli nie… Cóż, zawsze można poprzestać na dobrej zabawie i liczyć na łut szczęścia, czego kilkukrotnie podczas naszego spotkania doświadczyli początkujący gracze. Gra w gwinta była nie tylko dobrą zabawą ale i pretekstem do rozmów o twórczości Andrzeja Sapkowskiego, grach PC i serialu, czyli o komercyjnych przedsięwzięciach, jakie wciąż realizowane są wokół postaci Białego Wilka.